Dzisiaj mija rok od śmierci knurowskiego kibica
Dokładnie rok temu, 2-ego maja 2015 roku Concordia grała przy Dworcowej mecz przeciwko Ruchowi Radzionków. Spotkanie to miało być świętem futbolu i przez pewien czas rzeczywiście było...
Na Stadionie Miejskim zjawiło się ponad 900 osób, w tym ponad 100 fanów "Cidrów". Kibice Concordii już kilka tygodni przez meczem mobilizowali się na to spotkanie. Od pierwszej minuty ruszyli z głośnym dopingiem, który chyba bardziej przeszkadzał niż pomagał piłkarzom w zielonych strojach. Trudno się jednak dziwić skoro właśnie ci zawodnicy byli przyzwyczajeni do gry na wiejskich boiskach, a ich mecze obserwowała zwykle grupa kilkudziesięciu osób.
Piłkarze Concordii grali po prostu fatalnie i do trzydziestej minuty przegrywali 1:4. Ktoś na trybunach nie wytrzymał i rzucił petardą w stronę sędziego. Arbiter postanowił zakończyć mecz, co było największym błędem jaki mógł popełnić. W wyższych ligach nawet gdy kibice rzucają jakieś przedmioty na boisku lub odpalają race sędziowie zwykle zapraszają piłkarzy do szatni, a po kilkunastu minutach gra jest wznawiana. Sędzia tamtego pamiętnego meczu po prostu spanikował, a jego decyzja o kończącym gwizdku tylko rozwścieczyła obecnych na stadionie.
Gdy piłkarze i trenerzy obu drużyn schodzili do szatni na boisko wbiegło około 50 osób z sektora zajmowanego przez kibiców Concordii. Biegli wyraźnie w stronę kibiców gości, którzy obstawieni byli przez kordon policji. I tutaj pojawia się pytanie. Dlaczego na meczu podwyższonego ryzyka, między zwaśnionymi klubami obecna jest grupa zaledwie 40 policjantów? Gdyby funkcjonariuszy było więcej żaden z nich nie byłby zmuszony do oddawania strzałów. Byliby w stanie wyłapać wszystkich agresorów i żaden człowiek nie zostałby ranny.
Jak jednak było wszyscy dobrze wiemy. Gdy jedna z osób, która wbiegła na murawę zbliżyła się na odległość kilku metrów od sektora zajmowanego przez kibiców Ruchu policja zainterweniowała. ŚP Dawid postrzelony został w szyję, co doprowadziło do krwotoku. Po kilku sekundach padł na murawę. Kilku jego kolegów próbowało go reanimować, jednak z marnym skutkiem. Po około 15 minutach na stadion wjechała karetka i przetransportowała ciężko rannego do szpitala, w którym zmarł.
Te zeszłoroczne wydarzenie ciągnie za sobą mnóstwo pytań, często bez odpowiedzi.
Jaki jest sens płacić ochroniarzom, którzy w sytuacji, gdy ktoś przeskakuje przez płot i wbiega na murawę nawet nie reagują?
Dlaczego obrażony wcześniejszymi wyzwiskami sędzia nie wytrzymuje presji i kończy mecz?
Dlaczego tak mała grupa policjantów obecna była wtedy na stadionie?
No i wreszcie najpopularniejsze z pytań: Dlaczego na stadionie nie było karetki? Z perspektywy czasu każdy z nas odpowie, że władze klubu popełniły błąd nie zamawiając ambulansu na ten mecz. Być może obecność wykwalifikowanej grupy medycznej uratowałaby życie postrzelonego kibica? Prawda jest taka, że zarówno dzisiaj, jak i rok temu klub jest w bardzo słabej kondycji finansowej i Concordii po prostu nie stać na wydatek 5000 zł na karetkę. Nie chcemy tutaj bronić nikogo kto ten mecz organizował, ale tego co się wydarzyło w te pamiętne popołudnie nikt przewidzieć nie mógł...
Konsekwencją tych wszystkich zdarzeń jest śmierć młodego człowieka. Dawid miał 27 lat.
SPOCZYWAJ W POKOJU!
Dzisiaj o godz. 18:00 w Kościele Matki Boskiej Częstochowskiej w Knurowie odbędzie się Msza Św. w jego intencji. Wszystkich zainteresowanych zachęcamy do udziału.